Co obiecuje producent:
Pierwsza szczoteczka o potrójnym działaniu jest już dostępna! Na jednej powiece znajduje się około 100 rzęs, a szczoteczka Lash Catcher ma ponad 300 włókien. Dzięki temu na jedna rzęsę przypadają 3 włókna, które pokrywają i rozdzielają każdą rzęsę z osobna. Wykonana jest z miękkiego i sprężystego tworzywa, co nadaje jej odpowiednia elastyczność. Czerpiąc inspiracje z dogłębnej wiedzy w dziedzinie pielęgnacji włosów, laboratoria Maybelline opracowały formułę, która stanowi idealne uzupełnienie działania szczoteczki. Formuła ta pokrywa 100% rzęs, nadaje objętość każdej rzęsie i nie pozostawia grudek. Formuła One by One zawiera kwasy owocowe znane z właściwości wygładzających. Gładka powierzchnia rzęs to mniej grudek, lepsze ich rozdzielenie oraz lepsza kontrola końcowego efektu na rzęsach.Składniki aktywne wygładzające rzęsy: uzyskane z owoców kwasy AHA i prowitamina C.
A jak spisuje się u mnie?:
Zacznę od tego, że mam spory problem z tuszami, ponieważ dosłownie każdy tusz mi sie kruszy i naprawdę nie wiem dlaczego tak jest. Najwięcej za tusz zapłaciłam ok 50zł i zaczynam poważnie wątpić czy znajdę tusz, który nie będzie się u mnie kruszył do 50zł, bo przetestowałam już sporo;/
W tuszach cenię szczególnie wydłużenie, ale ponieważ producent nie obiecuje wydłużenia w One by One, dlatego nie uznaję braku wydlużenia za minus.
Co do samego tuszu to oczywiście u mnie się kruszy po ok godzinie jak każdy inny, nie wydłuża, pogrubia, ale bez spektualnego efektu. Do koloru czerni przyczepić się nie mogę. Szczoteczka dobrze rozdziela rzęsy i nie nabiera zabyt dużo tuszu tak, że nie ma potrzeby wycierania;)
Szczoteczka wygląda tak:
Mnie nie maluje się dobrze tym tuszem, ponieważ szczoteczka należy do giętkich przez co nie jestem pewna jaki uzyskam efekt końcowy.Szczoteczka wygląda tak:
Kolejna wadą tuszu jest fakt, że pieką mnie po nim oczy i po pomalowaniu rzęs jedyne o czym marzyłam to zmyć to paskudztwo.
Tuszu tego używa moja mama i nie pieką jej po nim oczy, ale też jej się kruszy i więcej go nie kupi.
Podsumowując, ja wolę różowego MA essence, który jest 3x tańszy i u mnie lepiej się sprawdza;)
Cena: ja zapłaciłam 35 zł w zwykłej drogerii, ale można kupic taniej na promacjach
O kurcze ;/ Myślałam,że właśnie dobry jest ten tusz. Mnie się żółty z Maybelline sprawował (colosasl chyba)-próbowałaś?
OdpowiedzUsuńmnie ten żółty też nie pasował, ale ja strasznie wybredna jestem, więc ten różowy może Ci pasować...
OdpowiedzUsuń